Niechcący ruszyłam lawinę. Jednym słowem. Tym samym w kategorii social life (o ile ten mój ciasny krąg znajomych można nazwać jakimś życiem społecznym) wieje halny i bogowie raczą wiedzieć, co dalej z nami będzie.
Mam talent do toksycznych relacji międzyludzkich. Szczęśliwie nie są to już związki, ale i takie cudo w swej biografii posiadam. Może sama jestem toksyczna? Wszak swój ciągnie do swego. Pewnie dlatego tak bardzo porusza mnie muzyka Czajkowskiego (sporo mu się w głowie działo, oj sporo).
Z optymistycznych akcentów. Przespacerowałam się dziś po rynku. Słońce, zakochane pary, ciekawie ubrani ludzie - zapewne studenci któregoś z pobliskich wydziałów humanistycznych tutejszego Uniwerku. Swoją drogą, dlaczego ludzie z politechnik tak rzadko noszą fantazyjne ciuchy? Pogrzebałam w antykwariacie, w którym sprzedawałam książki. Nic nie znalazłam, niemniej z antykwariatami książkowymi jest u mnie prawie tak samo jak z lumpeksami - gonienie zajączka też się liczy ;). Przyjemności szperania po regałach pełnych książek, nawet, jeśli ma się do dyspozycji Kindla, nie zastąpi nic.
Swoją drogą, z moim ukochanym Kindlem czuję się niezwykle hipstersko. Jest szary. Z czasów, kiedy znacznie lepiej mi się powodziło finansowo. Z czasów, kiedy Kindle były naprawdę, naprawdę drogie. Teraz wszyscy śmigają z czarnymi Paperwhite i nie wiedzą, co to Kindle z duszą ;) (a w każdym razie tak sobie wmawiam, bo a) przywiązałam się do mojego b) nie stać mnie na nowy model c) i tak bym nie kupiła nowego, skoro działa stary). Wyciągam swojego elektronicznego dinozaura w tramwaju i z wyższością spoglądam na posiadaczy nowszych modeli, a co dopiero innych marek. Amatorzy! Ja czytałam ebooki zanim to stało się modne! ;)
Zabawne, ale kiedy mieszka się w dziurze zabitej dechami (a z takiej pochodzę), człowiek wyobraża sobie, jak wiele możliwości daje duże miasto. Tymczasem z dobrodziejstw kulturalnych mojej studenckiej miejscowości korzystam tak naprawdę rzadko. Muzeów zwiedziłam tylko kilka. W ZOO może ze dwa razy. Opera? Transmisje w kinie Nowe Horyzonty, i to też od święta, bo cena zwala z nóg. Teatr? Wiem gdzie jest ten muzyczny. Chyba czas się poodchamiać.
Tymczasem idę spać, bo dawno tego nie robiłam, co zresztą chyba widać po powyższej notce.
Chcesz naprędce wymienione przez Ciebie powyżej zalety niebycia w Dziurze? Zabitej dechami lub nie?
OdpowiedzUsuńAntykwariat. Barwni ludzie. Uniwerek wszystko zmienia. W Dziurze wszystkie takie rzeczy masz na wyciągnięcie ręki, ale tylko w Nierealu.
A na ulicy gęby, gęby, Dziurowe gęby.
Mam nadzieję, że halny już ustał.